niedziela, 22 marca 2015

V Niedziela Wielkiego Postu (wersja II - dla katechumenów)



Bóg w dzisiejszym słowie zaprasza mnie do jeszcze ściślejszej relacji, która dokonuje się przez śmierć. Być może jestem tym zszokowany, ale właśnie tak - Jezus zaprasza mnie, bym w swoim życiu doświadczył śmierci. On dotyka najbardziej intymnej sfery mojego życia. Śmierć to rzeczywistość pozbawiona funkcji życiowych. 

Tam gdzie jest śmierć - nie ma życia. Grób to miejsce, gdzie nie ma życia. Śmiercią każdego z nas jest grzech. Odwracając się od Boga dokonujemy w swoim sercu śmierci. Grzech powoduje śmierć naszego serca. Tam gdzie śmierć tam też pojawia się lęk i przerażenie. Ale śmierć to nie koniec, to brama, przez którą każdy z nas musi przejść, by (ważne!) żyć. Dziś On - mój Stwórca - przychodzi do każdego z nas i wzywa nas po imieniu, byśmy powstali i wyszli z grobu. Wydobywa nas z naszych grobów, byśmy żyli. Warto dziś się zatrzymać i zastanowić, co jest moim grobem, miejscem gdzie umiera moje serce, miejsce w którym wyrzekam się Boga, gdzie rodzi się grzech. Uświadomienie sobie tego grobu w moim sercu będzie wielkim krokiem w kierunku Paschy. Jezus też zostaje złożony do grobu i zmartwychwstaje. Wcześniej staje przy grobie Łazarza i wydobywa go z tej rzeczywistości pozbawionej życia.

Ewangelia używa kilku określeń Łazarza. Najpierw jest to pewien chory, potem brat, a następnie ten, którego Jezus kocha. To fragment o każdym z nas, bo każdy z nas ma imię i mieszka w określonym miejscu. Każdy z nas uwikłany jest chorobą grzechu, który jest przyczynkiem (jak każda choroba) śmierci. Pokonujemy kolejny etap wchodzenia w relację z Jezusem. Ewangelia mówi mi, że jestem bratem Jezusa, brat to ktoś bardzo bliski, kto jest związany więzami krwi i wspólnym pochodzeniem, ale kulminacją relacji jest bycie dla siebie nawzajem ludźmi, którzy obdarowują się miłością. Dla Jezusa zawsze jestem bratem, jestem kimś bardzo ważnym, bez względu na moje upadki i grzechu. Zawsze jestem ważny w Jego oczach. Jezus płacze widząc łzy kobiet, ale płacze widząc mój grób, bo widzi w nim zapowiedź czegoś co ma się dokonać już za niedługo, bo w Wielki Piątek. Widzi we mnie swoje podobieństwo. To jest niezwykły obraz. Jezus wzrusza się i płaczę widząc mój grz

ech. Nie mogąc dłużej czekać, wydobywa mnie z tej niedoli. Woła do mnie, wzywa mnie, czeka bym wyszedł z grobu, z bagna grzechu. On chce mi dać nowe życie, chce rozwinąć moje bandaże, chce dać mi nowe serce, które jest zdolne kochać, które chce kochać.

Czasem trzeba aż tak daleko zajść i sprowadzić się do stanu śmierci, by spotkać Jezusa

. Czasem trzeba mocno upaść i tak daleko odejść, by móc Go tam odnaleźć. Czasem musi bardzo zaboleć, byśmy mogli poczuć własną bezradność i małość.Trzeba doświadczyć pustki i samotności, opuszczenia i zdrady, krzywdy ludzkiej i odrzucenia by zobaczyć kim jesteśmy. Ale On jest Życiem i tylko On jest Zmartwychwstaniem. I trzeba, by to wyznanie dokonało się dziś w naszych sercach. Tylko On Życiem i tylko On Zmartwychwstaniem.


Dziś dokonuje się trzecie i ostatnie skrutinium dla katechumenów. Ono wprowadza ich, ale też nas już wierzących i ochrzczonych do punktu kulminacyjnego, do którego zdążamy - do Wigilii Paschalnej, kiedy to wszyscy wyznamy naszą wiarę. Wtedy to nasze śmiertelne ciała odzyskają nowe życie. Ale nim się dokona trzeba jeszcze bardziej podjąć wysiłek drogi. Tak jak niegdyś Naród Wybrany. By poczuć się wolnym trzeba przeżyć Paschę, czyli przejście przez Morze, przez Grób. By zobaczyć blask Wschodzącego Słońca trzeba nam przejrzeć, by odrodzić się trzeba zrzucić z siebie starego człowieka i zrzucić kamienne serce. To wszystko czyni w nas Dobry Bóg. On daje nam nowe życie, on przywraca w nas miłość i zdolność kochania. Trzeba tylko uwierzyć i dać sie porwać tej przyjaźni.

Na koniec jest czas, bym stanął jeszcze raz przed Bogiem w prawdzie. Zapytaj się - co jest moim grobem, który nie pozwala mi żyć, albo co jest tym bandażem, którym jestem związany, tak bardzo, że nie mogę żyć normalnie. Na pewno dla każdego są codzienne grzechy, upadki i słabości. Dziś oddaj Jezusowi to co najbardziej cię determinuje i przytłacza. Oddaj ten grzech z którym nie umiesz sobie poradzić. Oddaj ten nałóg, który powoduje w tobie śmierć, który zamyka cię na Boga, na drugiego człowieka i na samego ciebie. On dziś dokonuje w tobie uzdrowienia i uwolnienia. Wyprowadza cię z grobu i z ciąga z ciebie bandaże, leczy rany, które nie mogą się zagoić. Oddaj Mu dziś te relacje, które są dla ciebie za ciężkie, które ranią, bolą i oddalają od Niego. Oddaj to co zagmatwane, poplątane, pomieszane. Oddaj to z czym nie możesz sobie poradzić, co cię przeraża, przewyższa i ogranicza. Oddaj Mu dzisiaj wszystko. Powiedz Mu dziś o wszystkim. On dziś ze łzami w oczach patrzy na Ciebie. Bóg w ogromie i szaleństwie swojej miłości łzami swoimi goi twoje rany. Może już twoje życie cuchnie, śmierdzi tak że wszyscy odchodzą od ciebie-dziś Mu to oddaj, powiedz Mu o tym. On czeka na Ciebie... Oddaj Mu to wszystko i wyznaj przed Nim swoją wiarę. On Twoim Życiem i Zmartwychwstaniem. W największej tragedii i opuszczeniu, samotności i zdradzie - On Twoim Życiem i Zmartwychwstaniem! Ja tego doświadczyłem i o tym świadczę. Musiałem aż tyle czekać, by to jeszcze mocniej doświadczyć i zrozumieć, ale teraz widzę, że choć ktoś najbliższy może opuścić, zdradzić to On zawsze jest i czeka. Nie pozawala mi, bym pozostał sam. Wystarczy uwierzyć!

Marek Krzyżkowski CSsR

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz