Są takie momenty w Piśmie Świętym, które mnie przerażają. Nie tyle samo słowo, co ludzie i wydarzenie. Do takich momentów należy dzisiejszy fragment Ewangelii.
Jezus razem z Apostołami spożywają Ostanią Wieczerzę. Atmosfera jest bardzo podniosła, a nawet chciało by się powiedzieć bardzo intymna. Dochodzi nawet do takiego momentu jak napisze nam Jan doznaje głębokiego wzruszenia. Przecież to pewnie nic innego jak rzewny szloch. Pada wiele pięknych słów. Ten moment staje się takim Testamentem Jezusa, który zostawia swoim uczniom.
I nagle Jezus mówi o zdrajcy i o znaku jaki temu ma towarzyszyć. Uczniowie wpadają w kosternację i pytają - tak jakby nie słuchali w ogóle Jezusa. I coś co mną najbardziej wstrząsa to te słowa, w których Jan opisuje wyjście Judasza i zupełna obojętność. Nikt nie zareagował. Te słowa: a była noc, mogą też mówić co uczniowie mieli w swoich sercach - mimo tak podniosłej chwili, mimo pierwszej Eucharystii (chyba nie mieli świadomości co się dzieje, chłopaki po prostu nie kumali) mogli mieć noc w sercu. Może też stąd ta reakcja Jezusa i Jego wielkie wzruszenie. Judasz wyszedł i nikt nawet nic nie powiedział, nie zapytał.
Jest Wielki Tydzień. To jest też taki czas, by się rozejrzeć wokół. Na pewno jest wielu, których mógłbym zaprowadzić do Jezusa. Jest wielu, wobec których jestem tak bardzo obojętny i nie reaguje na ich grzech. A może dziś to trzeba zrobić? By ktoś dzięki mnie mógł się zbawić? Zaryzykuj.
Marek Krzyżkowski CSsR
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz